Zamordowanie prezydenta Pawła Adamowicza to jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w naszej historii najnowszej. To też dowód na to, co powtarzam od lat – hejt nie tylko rani emocjonalnie, ale może też zranić fizycznie. Może też zabijać. I zabija. Hejt to broń, z której większość drwiła i nie zdawała sobie sprawy z jej siły rażenia, dopóki owe słowa nienawiści nie zmaterializowały się w formie noża użytego przeciwko Prezydentowi Gdańska.
Dla posła Kaczyńskiego mowa nienawiści stała się codziennością i skutecznym narzędziem politycznym. Jako wódz, już kilka lata temu, zwietrzył okazję do zbijania na hejcie, szczuciu i antagonizowaniu politycznego kapitału. Robi to i daje swoim ludziom przyzwolenie na stosowanie mowy nienawiści wobec politycznych oponentów czy myślących inaczej. A przykład idzie z samej góry. Było wiele ostrych debat politycznych w Polsce po 1989 roku, wiele tematów, które rozgrzewały polityków i obywateli do czerwoności. Ale żadna formacja rządząca nie uczyniła z hejtu swojego najważniejszego narzędzia uprawiania polityki, nie uczyniła z hetju codzienności, nie doprowadziła do tego, że hejt przestał szokować.
Żadna, aż do obecnej.
Wina Tuska, ciamajdan, zdradzieckie mordy, oskarżenia o zdradę stanu, wyzywanie od bydlaków, gorszego sortu, oskarżenia o rzekomy zamach, popieranie skrajnego nacjonalizmu z jego homofobią, agresją, szowinizmem, zrozumienie dla osób, które w biały dzień poniżali i bili innych ludzi, niezauważanie patologii, które widział cały świat, niszczenie państwa prawa, sądów i instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich, poniżanie kobiet, jad sączący się z telewizji publicznej. To tylko niektóre ze znaków firmowych tej władzy.
Nad tą trumną nie może być cicho!
Dlaczego o tym piszę i to tuż po pogrzebie Pawła Adamowicza?
Bo nie ma mojej zgody na to, co w tej sytuacji robi PiS.
Nie ma mojej zgody na fałszywą łagodność i polityczną poprawność wobec tych, którzy tyle razy ranili innych słowami. Nie wierzę ani Prezydentowi Dudzie, ani Premierowi Morawieckiemu, ani posłowi Kaczyńskiemu w słowa o potrzebie porozumienia i wyciszenia.
A wiecie dlaczego? Bo oni dobrze wiedzą, jakie piekło w kraju rozpętali i co mają na sumieniu. Wiedzą, że to oni są politycznie i moralnie odpowiedzialni za to, że Polacy czują do swoich rodaków nienawiść i są skłonni skakać sobie do gardeł, bić się i podnosić na siebie ręce. Pan Kaczyński i spółka myśleli, że będą bezkarnie lżyć innych, ale tym razem hejt okazał się być dla nich nie użyteczną zabawką, tylko brzytwą, którą się zacieli.
Ta ich nagła, wymuszona śmiercią z Gdańska zmiana to nic innego jak strach. Bo wiedzą, że przegięli i żadne wiadomości, żadne telewizyjne paski, żadne tweety pani Mazurek tego nie odmienią i nie wyprostują. To po prostu był o jeden most za daleko. Pamiętacie ilekroć PiS łagodziło nastroje przed wyborami, aby zaraz po nich przywalić z całej siły? To ich zgrana karta. Kwestią tygodni jest to, kiedy spod kamieni wylezą naczelni hejterzy PiSu, których teraz pochowano. Bo wybory, bo śmierć Adamowicza, bo afera KNF i NBP. Bo wzbierające społeczne niezadowolenie.
Nad trumną Pawła Adamowicza nie może być cicho! Właśnie tego chcieliby ci, którzy czują się winni. Marzą o ciszy, bo cisza to dla nich szansa. Szansa na to, że im się upiecze, że nikt nie wskaże ich palcem. Cisza nad tą trumną będzie oznaczać zapomnienie o tle i całej serii wydarzeń, które pośrednio doprowadziły do tego morderstwa. Cisza będzie oznaczała to, że wszyscy, którzy latami siali hejt poczują się bezkarni. A bezkarność będzie przyzwoleniem na więcej. Jeszcze więcej. Chcemy jeszcze więcej?
To jest sprawa polityczna!
Czy śmierć Prezydenta Pawła Adamowicza to sprawa polityczna?
Tak, to jest sprawa polityczna, bo zabito wysokiego funkcjonariusza państwa podczas jego pracy.
To jest sprawa polityczna, bo morderca wykrzykiwał hasła polityczne i ktoś w nim tę nienawiść skutecznie zasiał i pielęgnował.
Kilka tygodni temu napisałam do Pawła Adamowicza list, w którym wyrażałam swoje zbulwersowanie sprawą ks. Jankowskiego i domagałam się usunięcia z jednego z gdańskich skwerów jego pomnika. Nie zgadzałam się z jego brakiem zdecydowanej reakcji w tej kwestii. I za to go krytykowałam. Nadal uważam, ze postument powinien zniknąć i będę o to walczyć. Ale wiedziałam i wiem też, że Paweł Adamowicz był wybitnym włodarzem miasta jeśli chodzi o kreowanie jego marki, o zaangażowanie w kwestie pomocy społecznej czy kultury, o otwartość na innych: na osoby o innej orientacji seksualnej, na uchodźców. Był najpierw Człowiekiem, a potem politykiem. Politykiem, który kochał wolność i wielokrotnie to udowadniał. Gdańsk naprawdę jest miastem wolności i solidarności. I dlatego uważam, że jego śmierć nie może iść na marne. Zamordowano człowieka wybitnego.
Nie można tego wyciszać, przykrywać. Nie można milczeć. Trzeba zrobić wszystko, aby tę nienawiść w polityce tępić, a wichrzycieli piętnować. Bo jak mówił – nasz wybitny rodak, także padający ofiarą hejtu za życia i po śmierci – prof. Władysław Bartoszewski: prawda nie leży pośrodku, tylko prawda leży tam gdzie leży. I tak jest również w sprawie przyczyn morderstwa Pawła Adamowicza.