Kaczyński od 4 lat rządzi Polską antagonizując jedne grupy społeczne przeciw innym, skłócając Polaków i próbując wyłączyć ze wspólnoty narodowej tych, którzy się do niego nie modlą. Kiedyś to się nazywało „divide et impera” (z łac. Dziel i rządź), obecnie można to nazwać eufemistycznie zarządzaniem przez kryzys.
Kodziarze, lewacy, geje i lesbijki, czarne protesty, niepełnosprawni, ateiści, nauczyciele, lekarze stażyści, sędziowie, lemingi, totalna opozycja, ulica i zagranica, zdradzieckie mordy i elementy animalne. Oni wszyscy są według PiSu źli i niegodni. Okazuje się też, że zła jest IKEA, bo zwolniła pracownika, który złamał wewnętrzny regulamin i siał mowę nienawiści wobec osób nieheteroseksualnych.
Kolejni politycy PiSu wpadają w histerię i święte oburzenie, bo IKEA dokonała zamachu na polską rację stanu – z okazji dnia tolerancji wobec osób LGBT+ przypomniała o tym, że wśród swoich członków nie akceptuje dyskryminacji ze względu na preferencje seksualne. Jeden z pracowników, polski katolik (nie mylić z chrześcijaninem) posługując się cytatem ze Starego Testamentu zasugerował, że takie osoby powinno się bezwzględnie tępić.
Aż strach pomyśleć jaki szok ten pan może przeżyć, kiedy się dowie że Stary Testament jest też fundamentem judaizmu – tak, tak, tej religii co to ją Żydzi wyznają, a przecież Żydzi zabili Pana Jezusa, który przecież był… no właśnie. Kim? Polakiem, Amerykaninem czy może Żydem?
Słucham tych bzdurnych komentarzy ministra Ziobry i jego niemniej utalentowanych zastępców i z jednej strony trudno się z nich nie śmiać, ale z drugiej strony z czego się śmiać, skoro takie tuzy intelektu i prawa stoją na czele Ministerstwa Sprawiedliwości.
Zastanawiam się czy z takim samym świętym oburzeniem ścigaliby swoich partyjnych kolegów gejów (a przecież w szeregach Prawa i Sprawiedliwości też są geje i pewnie nie mają tam łatwego życia). A może górę wzięłaby środowiskowa solidarność – może to i gej, ale nasz, pisowski.
IKEA jest awangardą jeśli chodzi o prawa pracownicze, o zasady etyczne, jakimi powinni się posługiwać jej pracownicy. Śmiało można powiedzieć, że w polityce antydyskryminacyjnej wyznacza standardy, które dla każdego pracodawcy powinny być wzorem. Każdy pracownik, który idzie pracować do IKEA z jednej strony jest chroniony przez polskie prawo pracy, a z drugiej strony godzi się przestrzegać zasad panujących u pracodawcy, o ile nie są one sprzeczne z obowiązującym w danym kraju prawem.
A tu do złamania prawa nie doszło. O co więc chodzi? O paliwo polityczne dla PiSu przed wyborami parlamentarnymi. Znowu trzeba zmobilizować swój elektorat gejami, zgniłym Zachodem i jego tęczowymi agentami tutaj w kraju, których trzeba wyłapać i ukarać. Do bólu zgrana karta. W tej sprawie stoję murem za IKEA i za prawami obywatelskimi Polek i Polaków, o które bardziej dba szwedzka firma niż polski rząd. I jestem pewna, że to udawane święte oburzenie rządu to cyniczna zagrywka wyborcza. Ci sami panowie, co teraz tak krzyczą w telewizji w najbliższą niedzielę i tak pojadą do IKEA po meble i na klopsiki.