Przycicha sprawa Rafała Piaseckiego, byłego bydgoskiego radnego miasta z ramienia PiS, który okazał się dręczycielem i damskim bokserem. Rządząca partia bardzo chciała się odciąć od swojego byłego już członka i udać, że ta sprawa ich nie dotyczy. Owszem, dotyczy i to bardzo. PiS toleruje w swoich szeregach zachowanie uwłaczające kobietom, a problem dotyczy wielu polityków tej partii na różnych szczeblach władzy.
Wystarczy chociażby przytoczyć przykład włocławskiego posła, Łukasza Zbonikowskiego, który jest oskarżany przez byłą żonę o stosowanie przemocy. Prezes Kaczyński wpierw go wyrzucił z partii, ale potem znowu przyjął. Może już nie bije… A może Prezes ceni sobie synów marnotrawnych, którzy zaznając łaski Pierwszego staja się jego najwierniejszymi siepaczami (Kurski, Ziobro).
Od ministra, po radnego
W październiku zeszłego roku złotousty minister Waszczykowski o „Czarnym proteście”, w który zaangażowało się setki tysięcy kobiet w całej Polsce powiedział o uczestniczkach: „Niech się bawią”. To też pokazuje, jaki jest jego stosunek do kobiet i ich aktywności w sferze publicznej.
Kilka dni temu w moim rodzinnym Toruniu również doszło do skandalicznej sytuacji, której głównym i negatywnym bohaterem jest miejski radny Karol Maria Wojtasik. Oczywiście z PiSu. O kobietach, które sprzeciwiają się zaostrzeniu ustawy aborcyjnej na portalach społecznościowych i w mediach wypowiada się w taki sposób: „kretynki, które się skrobią”, „kretynkami są kobiety, które uważają aborcję za najlepszy środek antykoncepcyjny i o to jeszcze walczą, wmawiając wszystkim, że to wolność i demokracja”, „Na pohybel aborcjonistkom”. Ciekawa jestem jak lokalne struktury tej partii odniosą się do tych kwiecistych wypowiedzi radnego Wojtasika.
Przykładów podobnych zachowań polityków partii rządzącej jest więcej. Układają się one w smutny obraz pełen pogardy i szowinizmu wielu polityków prawicowych wobec kobiet. Po prostu jesteśmy „gorszym sortem”, stworzonym do 3K: kościół, kuchnia, kołyska. Sorry Panowie, mamy XXI wiek.
Słowa mogą ranić. I ranią
Ale cóż zrobić, gdy przykład idzie z góry? Nie ma się więc co dziwić tabunom trolli, którzy za parę groszy lub z – niezrozumiałej dla mnie i dla każdego zdrowo myślącego człowieka – potrzeby obrażenia kogoś wylewają swoje frustracje na osoby publiczne. W tym polityków. Jakby znali ich życie, jakby byli w domach i głowach. Potrafią kategorycznie, jednoznacznie i brutalnie ocenić kogoś zupełnie obcego i jego intymność.
Na szczęście mizoginizm władzy przekłada się też na rozbudzanie obywatelskiej świadomości Polek. Czarne protesty czy lokalnie działające grupy „Dziewuchy dziewuchom” to jedynie dwa spośród wielu przykładów, że można, a nawet trzeba walczyć o godność kobiet w naszym kraju. Podczas niedawno zakończonego w Katowicach Europejskiego Kongresu Gospodarczego odbył się panel samorządowy z udziałem prelegentów – mężczyzn. Poza Robertem Biedroniem nikt nie uznał tego za anomalię. Aż chciałoby się zanucić szlagier „Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy…”