W poniedziałek kobiety kolejny raz pokazały, że są siłą z którą każdy w tym kraju musi się liczyć. Nawet Jarosław. Pomimo złej pogody (to już zakrawa na tradycję), pomimo kpin i prób dezawuowania naszego sprzeciwu tłumnie stawiłyśmy się w miastach całej Polski.
Krytycy pewnie będą podkreślali, że siła protestu wygasa i że jest bez sensu, bo restrykcyjny projekt ustawy antyaborcyjnej upadł. Pewnie znajdą się i tacy, którzy pomyślą że się bawimy lub że nasze czarne ubrania to element satanistycznej cywilizacji śmierci. Ale czy ów krytycy przypominają sobie podobne akcje o takiej skali i takim rozmiarze geograficznym, które były zorganizowane po prawej stronie? No właśnie. Rocznice czy miesięcznice smoleńskie? Garstka ludzi najczęściej tylko w Warszawie wokół Prezesa. Marsze wygolonych pseudopatriotów na 11 listopada? Raz do roku, niezbyt liczne, ale zadymę można zrobić.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Czarne Protesty są tak liczne, bo stają w obronie prawdziwych wartości, jak wolność, godność i bezpieczeństwo. Stają w obronie wartości, które są zagrożone. Nie da się zbudować sztucznej religii smoleńskiej i pociągnąć za nią tłumy. Nie wmówią nam, że jesteśmy zniewoleni i trzeba walczyć o niepodległość, bo od 27 lat jesteśmy wolni. Parafrazując prezesa reżimowej telewizji ciemny lud tego nie kupi… bo nie jest ciemny.
Czarny Protest zorganizował się wokół sprzeciwu wobec skrajnej prawicy, która chce rządzić sferą intymną wszystkich kobiet. Ale szybko się okazało, że tematyka aborcji to tylko wierzchołek góry lodowej. Z danych Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości wynika, że 10% Polek są ofiarami gwałtu lub jego usiłowania. DZIESIĘĆ PROCENT! To nie jest jakiś margines. Nawet nie wiemy, że codziennie możemy spotkać takie kobiety – w pracy, w sklepie, w kolejce do lekarza. Od 700 tysięcy do miliona kobiet doświadcza przemocy fizycznej i seksualnej ze strony mężczyzn.
Często była to przemoc w rodzinie – ze strony męża lub partnera. Średnio 3 kobiety dziennie w wyniku tej przemocy giną. 30 tysięcy kobiet jest rocznie gwałconych w ciągu roku. 30 tysięcy to całkiem spore miasto powiatowe. Z taką skalą zjawisk mamy do czynienia.
Same liczby porażają, a trzeba pamiętać, że za tym wszystkim stoją setki tysięcy dramatów kobiet i ich bliskich, w tym dzieci. Dlatego Czarny Protest to nie jest protest tylko wobec planów zaostrzenia prawa aborcyjnego. To protest w obronie podstawowych i konstytucyjnych wolności i praw kobiet, które stanowią połowę naszego społeczeństwa. I Czarny Protest to nie jest protest lewacki, liberalny czy jakikolwiek inny. To masowy protest kobiet walczących o swoją godność. I wciąż nie zamierzamy chować parasolek.
Mała dygresja na koniec. Istnieje wiele analogii między ruchem Solidarności z początku lat 80-tych a Czarnym Protestem. Jedno i drugie to zjawiska masowe, które rozpoczęły się od bardzo konkretnych postulatów i ewoluowały w stronę postulatów fundamentalnych. Przecież pierwsze hasła Solidarności były typowo socjalne, a dopiero później pojawiła się wolność, demokracja, wolne związki zawodowe. Ciekawe czy obecne władze NSZZ „S”, które są gdzieś mniej więcej na ideowych antypodach tamtego ruchu z lat 80tych podadzą mnie za ten tekst do sądu.