Byłam pewna, że 12 (!) goli w meczu BvB z Legią będzie hitem wczorajszego wieczoru. Nic bardziej mylnego. Chwilę później rządowa TVP nadała galę 25-lecia Super Expressu. Pismu życzę wszystkiego dobrego. Nie byłoby w świętowaniu nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że głównym siedzącym w pierwszy rzędzie gościem imprezy był Prezydent RP Andrzej Duda.
Ten sam Andrzej Duda, który w ostatnią sobotę nie znalazł czasu, by spotkać się i porozmawiać z przechodzącymi obok jego siedziby i protestującymi nauczycielami. 30 tysięcy nauczycieli, dyrektorów szkół, samorządowców, rodziców domagało się w sobotę rekcji prezydenta i zablokowania skrajnie niebezpiecznej, nieodpowiedzialnej i na pewno nie policzonej reformy edukacji przygotowanej przez minister Annę Zalewską.
Ale cóż, Prezydent nie mógł zauważyć protestujących, bo był w Łagiewnikach i świętował ogłoszenie Jezusa Chrystusa Królem Polski.
Mógł się spotkać z Nauczycielami po powrocie. Mógł w poniedziałek, mógł we wtorek. Nie spotkał się. Wybrał znacznie ważniejsze spotkanie. Wolał spędzić czas na imprezie z zespołem Akcent i Dodą, z której rąk jadł tort i która była łaskawa zauważyć, że Doda i Duda dzieli tylko jedna literka.
Żeby było jasne. Nie mam nic ani do Pani Dody, ani do zespołu Akcent. Jest impreza, musi być muzyka, ale czy na imprezie tabloidu musi być też pierwszy obywatel RP? Pani Doda zaśpiewała też Happy Birthday udając Marilyn Monroe, ale przypadkiem powiedziała znamienne słowa, że różni ich tylko jedna literka. Jakież to prawdziwe. Duda jest jak Doda. Tylko co wypada Dodzie, nie wypada Dudzie. Od Prezydenta RP wszyscy wymagamy więcej niż uświetniania swoją obecnością imprez.
Prezydent idzie na galę 25-lecia „Super Expressu”, świetnie się bawi, oklaskuje zespół Akcent, rozdaje uśmiechy i uściski dłoni, a nie zauważa plotącego bzdury ministra Macierewicza, nie widzi, że rynek walutowy szaleje (dolar kosztuje dziś 4,15 , Euro 4,41, a frank szwajcarski – 4 zł 11 groszy), że agencje wieszczą Polsce katastrofę związaną z ostatnimi zmianami wieku emerytalnego, że ustępujący prezydent Stanów Zjednoczonych nie zaprasza prezydenta Polski na pożegnalną kolację, że posłanka PiS chce deportować nie-katolików, że na miejsce do ortopedy trzeba czekać miesiącami, że wzrost gospodarczy zaczyna być mitem, a wszystkie znaczące instytucje finansowe obnażają prognozy dla Polski, a za OC trzeba zapłacić czasem 10 razy więcej niż rok wcześniej.
Po co to wszystko widzieć? Lepiej świetnie się bawić na gali „Super Expressu”.
Drogi Panie Prezydencie. Pani Doda może być celebrytką, Pan nie. Zbyt duża odpowiedzialność na Panu ciąży. I pojawienie się na gali popularnej gazety nie sprawi, że Polacy zapomną jak biernym i dyspozycyjnym wobec Jarosława Kaczyńskiego jest Pan Prezydentem.